Wieczór na farmie znów rozbrzmiewał ciepłem i magią. Słońce zaszło, pozostawiając niebo usiane gwiazdami, a przy ognisku zebrały się zwierzęta 🎵. Stary traktor, z zardzewiałymi bokami i reflektorami błyszczącymi jak oczy 🎵, ustawił się na środku. Obok niego Mietek, lśniąca zielona kosiarka, kręcił ostrzami 🎵, próbując powstrzymać podekscytowanie. Mały Dante, zadziorny piesek 🎵, już leżał przy ognisku, ale tym razem nie drzemał – jego uszy były nastawione na każde słowo.

– Szykujcie się, bo dziś zabiorę was w kosmos! – zawołał Bronek, mrugając reflektorami 🎵. – Opowiem wam o Kosmicznej Misji, kiedy to ja, Bronek, poleciałem na Księżyc!

Zwierzęta patrzyły z podziwem, a kury klaskały skrzydłami 🎵. Bronek zaczął swoją opowieść.

To był wieczór, gdy gwiazdy świeciły jaśniej niż zwykle. Zawsze marzyłem, by zobaczyć, co się tam, wśród nich kryje. I wtedy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, na polu za stodołą wylądowała… rakieta! Tak, prawdziwy, lśniący statek kosmiczny, cały srebrny, z migającymi światełkami.

Podjechałem bliżej, a moje reflektory oświetliły napis: „Rakieta dla Bronka”. W środku znalazłem instrukcję, napisaną jakby dla traktora – z obrazkami kół i dźwigni. Bez wahania wskoczyłem do środka.

Mietek, który oczywiście musiał się wtrącić, krzyknął:

– Moje ostrza sprawdziły, czy to bezpieczne! – wtrącił Mietek, kręcąc się w kółko.